niedziela, 25 lipca 2010

Literary love.

Znacie to uczucie gdy zaczynacie czytać nowo zakupioną książkę? Tą ciekawość i podekscytowanie? Interesująca okładka i ten zapach otwieranej książki. Pewnie dla niektórych z Was ciut przesadzam albo wariuję.;) Być może ale ja uwielbiam książki. Mają to coś w sobie. Dla mnie są lekarstwem na nudę, nie pogodę i chandrę. Kiedy miałam osiem lat dostałam pierwszą część Harrego Pottera. Czytałam ją o późnej nocy i byłam zachwycona. Rok później od Mikołaja dostałam moją perełkę w tamtych czasach;) Harry Potter i więzień Azkabanu. Byłam tak szczęsliwa gdy na łóżku zobaczyłam książkę, że od razu zaczęłam ją czytać. Wtedy zaczęła się moja przygoda z czytaniem i książkami. Uwielbiam je. Zawsze gdy kupuję nową najpierw podziwiam jej okładkę, czytam napisany z tyłu tekst opisujący książkę a potem delektuję się każdym słowem, zdaniem, rozdziałem. Lubię tą ciekawość, która mi towarzyszy w trakcie czytania. Cóż wychodzi na to, ze jestem molem książkowym. Jednak nie wyobrażam sobie aby wieczorem nie usiąść i nie przeczytać książki. W nocy czytam i nie rzadko zdarza się, że oczy mi łzawią. Często jest to znak, że trzeba skończyć lekturę i skosztować trochę snu. Moimi absolutnymi faworytami są :Sezon czarownic, Szeptem, saga Zmierzch, W księżycową jasną noc, Kwiat pustyni, Niepokorna córka, cykl Harry Potter, Zakazana żona. Piękne książki i gorąco je polecam. Mam nadzieję, że Was nie zanudzam bo zdaję sobie sprawę, że w dobie panowania komputerów i telewizji sztuka czytania zanika. Jednak nie wszystko stracone.;)  
Niestety nie mam zdjęć  'swoich' dlatego zaprezentuję Wam swoje prace i zdjęcia mojego autorstwa.



sobota, 17 lipca 2010

O tym jak pływałam w zbożu i robiłam zakupy z nimfami.

We wtorek wraz z moim fotografem (:*) poszłyśmy na spacer. Dotarłyśmy na polną drogę i robiłyśmy zdjęcia. Przy robieniu tych zdjęć miałyśmy mega radochę, przynajmniej ja miałam.;) Efekty możecie zobaczyć tam na dole.

Natomiast w piątek byłam na zakupach. Oczywiście towarzyszyły mi dwie nimfy Agnieszki. Głównym powodem zakupów było kupno prezentu dla lubego jednej z nich, który dziś obchodzi swoje 18 urodziny. Jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!! Ja postawiłam jednak na to iż prezent zrobiony samemu jest 1oo razy lepszy niż kupiony. Mam nadzieję, że trafię z upominkiem i jubilatowi się spodoba. Po kupieniu prezentu miałyśmy czas dla siebie więc buszowałyśmy po sklepach. Mi, z czego jestem bardzo dumna, udało się zakupić śliczne sandałki i spódniczkę. Może pokażę Wam je w następnym poście.

Dziękuję wszystkim za tak miłe komentarze. Motywują mnie aby jeszcze nie zakończyć mojej blogowej przygody :-) DZIĘKUJĘ!

A teraz mykam na urodzinki ;)
Mokasyny:D

sobota, 10 lipca 2010

Lato.

Nie cierpię upałów. Naprawdę, nie znoszę ich. Dlatego na dwór wychodzę albo o poranku albo pod wieczór. Oczywiście nie znaczy to, że cały dzień siedzę w domu. Ale chętnie krzątałabym się np. w kuchni niż miała plewić grządki w ogródku. No ale nie będę już tak narzekać. Oczywiście lubię lato, długie wieczory, kąpiel w basenie i hasanie po polach... ale nie gdy na dworze jest 38(!) stopni! Ale już nie narzekam ;)

Jak już pewnie wiecie preferuję styl retro i vintage. Bardzo mi się to podoba:) Dlatego dzisiejszy 'strój' jest hmmmm inny niż pozostałe. Chyba bardziej w 'klimacie';) Ale to już ocena należy do Was. Od razu z tego miejsca dziękuję Agacie za przeróbki.:)







sobota, 3 lipca 2010

Czerń i biel.

Ogłaszam wszem i wobec iż zaczęły się WAKACJE!! Tak wiem, że dziś jest już 3 lipca ale nic nie poradzę na to, że nowy post jest dopiero dziś. Ale od początku. Zaczął się piękny czas hasania po łąkach i smakowania truskawek z przyjaciółmi. Tak jak planowałam biegam od 6(!) do 8 rano. Uważam, że taka pora jest najlepsza. Polecam!

Dziś trochę o muzyce.;] Mieszanie kultur zawsze wychodziło muzyce na zdrowie. Mowa o 21-letniej Roxanne Tataei. Pół krwi Jamajka, pół krwi Iranka, wychowana w Londynie, śpiewająca amerykański soul. Efekt? Brytyjskie media oszalały na jej punkcie. Typowana ją na zastępczynię Amy Winehouse, która również jest moją ulubienicą ale tylko pod względem muzyki, którą tworzy. Za to jej styl życia pozostawia wiele do życzenia. No ale cóż życzę jej wyjścia na prostą. Album Roxanne Memoirs przekonuje, że nie były to słowa rzucone na wiatr. Głos Rox jest pewny i śmiało przechodzi do zmysłowej siły po zwiewny liryzm. Moją ulubioną piosenką jest Where Were You.:)
Mam nadzieję, ze się Wam spodoba.:) Co prawda mówią, że mam 'beznadziejny' gust muzyczny. No cóż każdy ma inne upodobania;)

Dzisiejsze zdjęcia są dużą odskocznią od poprzednich. To z pewnością coś nowego dla mnie i mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.:)